sobota, 30 lipca 2011

Paczka z iHerb.com

Witajcie!

Wczoraj, po zaledwie 12 dniach (!!!) dotarły do mnie kosmetyki zamówione na iHerb.com. Jestem w szoku, gdyż poprzednio czekałam ponad miesiąc. Muszę dodać, iż wtedy zamawiałam do Krakowa, a teraz do mojego małego miasta. Czary normalnie :P

No ale zobaczcie, co kupiłam ;). Zdjęcie oczywiście prześwietlone, bo ciemno dziś u mnie :)
  • Szampon Nature's Gate- Pomegranate & Sunflower (ochrona koloru), 500 ml
  • Żel do mycia twarzy Dessert Essence - Tea Tree (skóra tłusta/mieszana), 250 ml
  • Crystal Travel Size (kryształ ałunu naturalny)
  • Balsam do ust Now Foods - Completely Kissable (Vanilla Bean) 
Muszę Wam powiedzieć, iż jestem bardzo zadowolona z zakupów. Szczególnie, że zamówiłam kosmetyki jako adresata podając mojego Tatę, więc znów załapałam się na rabat 5$. Wszystko wyniosło mnie z przesyłką trochę ponad 13$, więc same wiecie ;)

A dziś w moim mieście zaczyna się Tydzień Kultury Beskidzkiej, więc naturalnie wybieram się na dawkę góralskiej muzyki. Zapraszam Was serdecznie, taką imprezę naprawdę warto zaliczyć ;)

piątek, 29 lipca 2011

Yves Rocher na Grouponie

Kochane, na stronie groupona dostępne są kupony o wartości 60 zł na zakup dowolnych kosmetyków z Yves Rocher. Cena takiego kuponu to 29 zł, więc oszczędzamy aż 31 zł! Ja swój kupon już kupiłam, gdyż czaiłam się właśnie na puder matujący w kamieniu, który kosztuje 59,90. Idealna okazja :))))

Zapraszam Was do kupna:  KLIK!

czwartek, 28 lipca 2011

Catrice Ultimate Colour - Princess Peach

Przyznaję się bez bicia - zainspirowana przez Olę (KLIK!) pobiegłam dziś do Natury, by kupić tą szminkę :). Dlaczego? Otóż dlatego, że Ola wspomniała o brzoskwini i pomarańczu :D. Biorąc pod uwagę moją ostatnią obsesję na punkcie koralowych szminek (lecz tych o pomarańczowym odcieniu), po prostu musiałam ;).

I tak, jak w kolorze się zakochałam <3, tak samej szminki niestety nie lubię :(. Po nałożeniu jest jej za dużo :/. Łatwo jednak rozsmarować ją palcami, tworząc ładnie wyglądającą warstwę, ale wtedy... kolor staje się mało intensywny :(((((. A ja chcę ŻARÓWĘ :P. Do tego jak dla mnie brzydko pachnie i szybko schodzi :P. Jednak dam jej jutro kolejną szansę, może lepiej jej pójdzie ;). Kolor - cudo <3

Dziś musicie się zadowolić zdjęciem z internetu, jutro dodam swatche w świetle dziennym :*

[źródło: www.catrice.eu]

EDIT
Obiecane zdjecia. Niestety zdjęcie ust nie oddaje "pomarańczowości" szminki :(


poniedziałek, 25 lipca 2011

Recenzja: Alterra - Nawilżane chusteczki oczyszczające Aloe Vera

Witajcie!

Dziś chciałabym przedstawić Wam recenzję kolejnego produktu z Alterry. Tym razem będą to nawilżane chusteczki do demakijażu. Szczerze mówiąc rzadko używam tego typu kosmetyków - wolę żele i micele, jednak tym razem się skusiłam i nie żałuję :). Jest to świetne rozwiazanie zarówno w domu, jak i w podróży.

Co pisze producent:
Każda skóra zasługuje na indywidualna pielęgnację. Nawilżone chusteczki oczyszczające Alterra z wyciągiem z aloesu oczyszczają skórę wyjątkowo delikatnie. Łagodna formuła rozświetla i ożywia; nadmiar tłuszczu, pozostałości makijażu i cząsteczki brudu zostają delikatnie usunięte,a preparat przygotowuje skórę do kolejnego etapu pielęgnacji. Subtelny zapach rozpieści Twoje zmysły.
Można stosować również do bardzo wrażliwej skóry.
Gwarantowane cechy produktu:
- nie zawiera syntetycznych barwników,
- głównie z surowców pochodzenia roślinnego,
- bez silikonów i innych związków olejów mineralnych,
- dobra tolerancja przez skórę potwierdzona dermatologicznie,
- testowany okulistycznie.

Przeznaczenie: dla skóry suchej i wrażliwej
Skład: Aqua, Coco-Glucoside, Glycerin, Aloe Barbardensis Leaf Extract, Citric Acid, Sodium Benzoate, Potassium Sorbate, Parfum, Linalool, Geraniol

Co myślę ja:
Zapach: ma to być zapach aloesu. Szczerze mówiąc zapach całej tej serii nie przypadł mi do gustu - jest strasznie mdły. Na szczęście nie utrzymuje się długo na skórze.
Konsystencja: ciężko w tym przypadku mówić o konsystencji ;) są to mocno nawilżone chusteczki, naprawdę mocno. Dzięki temu można dokładnie zmyć makijaż.
Opakowanie: typowe dla mokrych chusteczek. Z zaklejanym otworem do wyciągania. Wygodne w użyciu.
Skład: moim zdaniem bardzo dobry. Chusteczki posiadają certyfikat BDIH, nie zawierają alkoholu. Jednak czytałam, że mogą uczulać.
Wydajność: jedna chusteczka wystarczy na bardzo dokładny demakijaż całej twarzy.
Działanie: są to moje pierwsze chusteczki do twarzy. Uważam, że są świetne. Radzą sobie z cieniami, linerem, tuszem do rzęs i podkładem :). Nie używam kosmetyków wodoodpornych, więc w kwestii ich zmywania się nie wypowiem. Jak dla mnie super, polecam :)


Cena: 3,39 zł/25 sztuk



Ogólna ocena: 5+/6

Rozdania:

 

niedziela, 24 lipca 2011

Rozdania u Dziewczyn :)

Witajcie Kochane :*

W tą deszczową, leniwą niedzielę chciałabym zachęcić Was, abyście pomogły szczęściu i wzięły udział w kilku super rozdaniach:








Zapraszam Was do wzięcia udziału :)

piątek, 22 lipca 2011

Pierogi + rozdanie u Iwetto

Witajcie!

Dziś pragnę się Wam pochwalić moimi pierwszymi samodzielnie zrobionymi pierogami :). Już dawno chciałam jakieś zrobić, ale wiadomo - moje obrzydzenie do surowego ciasta brało górę :/. Jednak kilka dni temu, przed wyjazdem na wakacje, Mamunia zasugerowała, żebym założyła lateksowe rękawiczki. I tak dziś, pełna obaw, przystąpiłam do dzieła. I wiecie co? Cały "proces produkcji" myślałam o tym, jak to dobrze, że to rękawiczki dotykają obleśnego ciasta, a nie ja :D. A co najlepsze: pierogi są naprawdę DOBRE :)))

Zdjęcie tylko jedno, wcześniej byłam zbyt spanikowana ;)
Ja wiem, nie są najładniejsze - zapewne kwestia wprawy :P. Niestety aktualnie nie ma kto potwierdzić wspaniałości mego dzieła, bo nikogo nie ma w domu :D. Jednak już wieczorem uraczę TŻa całym talerzem jako króliczka mojego doświadczalnego ;).

I jeszcze mam dla Was propozycję wzięcia udziału w super rozdaniu u Iwetto. Popatrzcie, co dla Nas przygotowała:

czwartek, 21 lipca 2011

Recenzja: Biochemia Urody - olejek myjący

Chciałabym przedstawić recenzję kolejnego kosmetyku z BU. Tym razem będzie to olejek myjący. Mój ma akurat zapach róży, ale działanie wszystkich jest podobne :)

Co pisze producent:
» W przeciwieństwie do tradycyjnych środków myjących, zawierających często silne detergenty (substancje myjące), olejek działa łagodnie i nie wysusza skóry, jednocześnie bardzo skutecznie zmywa wszelkie zanieczyszczenia skóry - tłuszcz, makijaż oraz nawet grube warstwy wodoodpornych produktów z filtrami UV.
» Olejkiem można zmywać okolice oczu,
jest on łagodny i nie powoduje szczypania, a dodatkowo zmywa makijaż, także wodoodporny tusz do rzęs.
» Wbrew pozorom olejek nie pozostawia wrażenia tłustości na skórze ani nie działa w żaden sposób komedogennie
(nie zatyka porów), natomiast zmywa się kompletnie po spłukaniu wodą.
» Olejek daje dobry poślizg, dzięki czemu w trakcie mycia skóra nie jest naciągana. W odróżnieniu od tradycyjnych żeli myjących olejek nie pieni się, co jest również oznaką jego łagodności.
Po zmieszaniu olejku z wodą tworzy się mleczno-biała emulsja micelarna, która naśladuje pienienie się i wiąże cząsteczki brudu i makijażu. Wszelkie zanieczyszczenia związane przez micele, są następnie spłukiwane wraz z wodą, pozostawiając skórę czystą i nawilżoną, bez poczucia ściągnięcia i wysuszenia. 
Przeznaczenie: dla każdego typu cery.
Skład: Helianthus Annuus (Sunflower) Seed Oil, Glyceryl Cocoate (emulgator), Aniba Rosaedora (Rosewood) oil (1%), Mixed Tocopherols (witamina E)
[źródło: strona producenta] 

Co myślę ja:
Zapach: jak już pisałam, mój olejek pachnie różami :), pachnie ładnie... a raczej pachniał, ponieważ pod koniec zapachu już nie czuć.
Konsystencja: jest to przezroczysty, średnio gęsty olejek, który faktycznie przy kontakcie z wodą zmienia konsystencję na kremową.
Opakowanie: biała buteleczka z zakrętką. Posiada dziurkę, przez którą olejek jest odpowiednio dozowany. Nigdy nie wylało mi się zbyt wiele. Typowa, minimalistyczna stylistyka BU. Mi odpowiada.
Skład: jak wszystkie kosmetyki BU - super. Jednak trzeba pamiętać, że takie kosmetyki mogą uczulać. Mnie nie uczulił, nie podrażnił.
Wydajność: to zależy... osoby przyzwyczajone do kosmetyków myjących z zawartością SLS mogą machinalnie dawać go dużo, gdyż się nie pieni. Jednak nieduża ilość wystarczy, by umyć twarz. Ja stosowałam go także do demakijażu oczu. Wtedy wystarczył 1 wacik na jedno oko :)
Działanie: nie mam żadnych zastrzeżeń. Przy mojej mieszanej cerze sprawdza się świetnie. Faktycznie, po zmyciu wodą uczucie tłustości znika. Twarz jest gładka, nawilżona i idealnie oczyszczona. Nie powoduje powstawania niedoskonałości, a nawet polepsza stan cery. Jedynym minusem jest, jak w przypadku wszystkich kosmetyków BU, ograniczony dostęp i długi czas oczekiwania. Ale to już czepianie się :).

Cena: ok. 11 zł/120 ml (jednak wygląda na to, że ta wersja zapachowa nie jest już dostępna)

 Ogólna ocena: 5+/6

Śpioch

Moja Kota <3

Wibo różana seria

Chcę Wam bliżej zaprezentować liner i błyszczyk, które kupiłam.

Muszę z przykrością stwierdzić, iż eyeliner nie przypadł mi do gustu. Mimo iż kolor jest prześliczny, a pędzelek fajny, to kosmetyk jest za rzadki. Dosłownie spływa z powieki (widać to na zdj). Dam mu jeszcze szansę - powinien trochę zgęstnieć. Jednak jak na razie to niewypał. Bardzo ciężko zrobić nim kreskę.


Błyszczyk to inna historia :). Kolor śliczny, a kosmetyk świetnie się nosi. Trwałość - jak to błyszczyk. Schodzi równomiernie, pozostawiając delikatny kolor. Nie warzy się na ustach. Polecam :)


Kolejny raz przepraszam Was za jakość zdjęć. Przy brzydkiej pogodzie mój aparat nie zrobi nic ładnego. Chciałam Wam pokazać jeszcze lakier z tej serii (nr 8). Zdjęcie nie jest za dobre, ale to najlepsze jakie mam:

Lubię ten lakier :). Mimo, iż rzadko maluję pazurki na różowo, po ten sięgam chętnie. Fajnie pachnie, 2 warstwy dają pełne krycie. Lakier szybko schnie i trzyma się 3 dni. Zdjęcie oczywiscie trochę przekłamało kolor :/.

******************************************************************************
ROZDANIA
 
 
 
 

Mini haul


Witajcie Kochane! :*

Chcę się z Wami podzielić moimi zdobyczami, gdyż jestem baaaardzo zadowolona. Udało mi się zdobyć tonik z Corine de Farme, którego szukałam :). Jestem już po pierwszych testach i jak na razie jestem zadowolona ;). Przy okazji kupiłam też bioorganiczną maseczkę z Bielendy. Na zdjęciu jest tylko połowa (są 2 opakowania w komplecie), bo resztę zapodziałam :D. Powinnam była przeczytać skład, bo naturalna to ona nie jest :/. No ale nawet przyjemnie się jej używa.

Natomiast dziś w Rossmanie moim oczom ukazała się PEŁNA oferta różanej kolekcji od Wibo <3. Tak, tak. Wszystkie kolory lakierów, pomadek, błyszczyków, cieni, róży oraz maskary i zmywacze :). No i linery! :))) Oczywiscie nie mogłam się powstrzymać i wzięłam chabrowy liner <3 i błyszczyk o nr 1 :).

Swatch'e jak na razie tylko na dłoni, gdyż dopiero co wróciłam z łowów ;)
Błyszczyk mam już na ustach. Kolor jest przepiękny, super się go nakłada. Trochę się klei, ale za to pięknie pachnie :). Coś czuję, że się polubimy ;). Eyeliner ma śliczny kolor. Opakowanie jest strasznie plastikowe, ale za tą cenę nie jest źle :).

Tak więc Kochane, jeśli marzy się Wam coś z tej kolekcji, a jesteście mieszkankami Żywca, bądź okolic - biegnijcie do Rossmana :).

wtorek, 19 lipca 2011

Recenzja: Alterra - Emulsja do ciała TRAWA CYTRYNOWA I MORELA + zapowiedzi

Niestety jak na razie toniku kupić mi się nie udało - w sklepie podanym na stronie Corine de Farme Pani Ekspedientka nawet nie słyszała o takiej firmie :D. Ale nie poddam się ;). Co prawda burza mnie przegoniła, ale znów się wypogodziło, więc chyba popędzę do Intermarche :))).

Ale najpierw recenzja emulsji z Alterry :).

Co pisze producent:
Emulsja do ciała Alterra dostarcza skórze długotrwałego nawilżenia i nadaję jej egzotyczną świeżość dzięki wyjątkowej kompozycji zapachów orzeźwiającej trawy cytrynowej i owocowej moreli. Bogate składniki takie jak masło shea i olej z awokado zapewniają skórze długotrwałą ochronę. Roślinna gliceryna dostarcza jej długotrwałego nawilżenia. Olej z pestek moreli, olej palmowy i migdałowy czynią skórę aksamitnie miękką przez cały dzień.
Gwarantowane cechy produktu:
- nie zawiera syntetycznych barwników, substancji zapachowych i konserwujących,
- bez silikonów, parafiny i innych związków olejów mineralnych,
- tam, gdzie to tylko możliwe, zastosowane składniki roślinne pochodzą z kontrolowanych biologicznie upraw i dziko rosnących zbiorów,
- dobra tolerancja przez skórę potwierdzona dermatologicznie,
- produkt nie zawiera substancji pochodzenia zwierzęcego.

Skład: Aqua, Glicine Soja Oil, Alcohol, Glycerin, Myristyl Myristate, Eleais Guineensis Oil, Cetearyl Alcohol, Cetearyl Glucoside, Glyceryl Stearate, Parfum, Sorbitol, Butyrospermum Parkii Butter, Persea Gratissima Oil, Prunus Amygdalus Dulcis Oil, Prunus Armeniaca Kernel Oil, Sodium Cetearyl Sulfate, Xanthan Gum, Linalool, P-Anisic Acid, Tocopherol, Sodium Cocoyl Glutamate, Limonene, Helianthus Annuus Seed Oil, Sodium Hydoxide, Citral, Disodium Cocoyl Glutamate, Geraniol, Citronellol.

Co myślę ja: 
Zapach: pachnie tak, jak ma pachnieć - świeżo i orzeźwiająco. Zdecydowanie czuć trawę cytrynową i morelę :). W opakowaniu bardziej morelę, a na skórze bardziej trawę cytrynową :D. Uwielbiam ten zapach. Długo utrzymuje się na skórze.
Konsystencja: emulsja... to trochę dziwne określenie jak dla mnie ;). Lotion ma konsystencję bitej śmietany w sprayu - najbardziej obrazowo.
Opakowanie: półprzezroczyste opakowanie z dziurką :). Dobrze się go używa, choć ja preferuję pompki.
Skład: kosmetyk posiada BDIH, jest wegański i w ogóle szał :). Jak dla mnie super.
Wydajność: bardzo wydajny
Działanie: mam bardzo suchą skórę i ten balsam sobie z nią świetnie radzi! Jakież było moje zdziwienie, że po jego użyciu znika dyskomfort i suchość. Jedyną wadą jest to, że naprawdę trudno go wsmarować... pozostawia niefajną białą warstwę na skórze i trzeba długo trzeć, by się jej pozbyć. To jest jedyna jego wada :)


Cena: ok. 10 zł/250 ml, więc prawie za darmo ;)





Ogólna ocena: 5+/6

**************************************************************************
A teraz zapowiedź recenzji, które pojawią się w najbliższych dniach. Piszcie proszę, o czym chciałybyście przeczytać najpierw:

P.S.: Przepraszam Was za jakość zdjęć, ale aparat nie chciał dziś współpracować :(

Pozdrawiam Was burzowo ;) :*

Poszukiwania

Witajcie!
Notka będzie w biegu, gdyż wyruszam właśnie na poszukiwanie toniku oczyszczającego Corine de Farme :). Miejmy nadzieję, że mi się poszczęści ;). A jak wrócę - kolejna recenzja :)))

Buźki :*

poniedziałek, 18 lipca 2011

Rozdanie u Maggie

Jeszcze jedno rozdanko :). Tym razem mini rozdanie u Maggie (KLIK!). Do wygrania takie oto nagrody:

Recenzja: L-Biotica - Biovax Quick dwufazowa odżywka bez spłukiwania do włosów suchych i zniszczonych

Chciałabym Wam przedstawić dziś recenzję jedynej w sumie odżywki, którą aktualnie stosuję. Jestem leniem odżywkowym, nie cierpię przy każdym myciu stosować odżywek, które trzeba spłukiwać. Czasem zrobię jakąś maskę i tyle ;). Moje włosy nie są jakieś super wymagające. Były zniszczone, ale podcinanie i brak suszenia/ prostowania bez potrzeby bardzo im pomogły :). Odżywkę jednak stosuję, aby włosy lepiej się rozczesywały.

Co pisze producent:
Opis jest naprawdę długi, więc odsyłam Was do strony producenta - KLIK!
Przeznaczenie: dla posiadaczy włosów suchych, zniszczonych.
Skład: Aqua, Cyclomethicone, Polysorbate - 20, Cetrimonium Chloride, Methyl Propanediol, Cyclopentasiloxane (And) Dimethiconol, Glycerin, Starch Hydroxypropyltrimonium Chloride, Methoxy Peg/Ppg - 7/3 Aminopropyl Dimethicone, Peg - 14 Dimethicone, Hydrolyzed Silk, Panthenol, Phenyl Trimethicone, Parfum, Cinnamomum Zeylanicum Extract, Benzyl Alcohol (And) Methylchloroisothiazolinone (And) Methylisothaiazolinone, Citric Acid, Linalool, Hexyl Cinnamal, Potassium Sorbate, C.I. 16255, C.I. 15985

Co myślę ja: 
Zapach: naprawdę ładny, nienachalny. Bardzo mi odpowiada
Konsystencja: typowy, dwufazowy płyn, z taką pianką :)
Opakowanie: przezroczysta butelka z dozownikiem. Z opakowania byłam zadowolona do momentu, gdy postanowiłam odżywkę przewieźć i się wylała :/
Skład: dosyć długi, jednak nie zawiera SLS, SLES, parabenów, glikolu propylenowego. Nie jest więc źle.
Wydajność: bardzo wydajny. Nie mam długich włosów, 3 psiknięcia zdecydowanie wystarczą.
Działanie: włosy fajnie się po niej rozczesują, nie ma co prawda spektakularnych efektów obiecywanych przez producenta, ale dla mnie efekt jest wystarczający. Myślę, że idealna jest jako wspomagacz rozczesywania włosów. Prz zniszczonych włosach może mieć zbyt delikatne działanie.


Cena: ok. 17 zł/150 ml + 20 ml maseczki gratis :)


Ogólna ocena: 4+/6

ROzdanie u Yasminelli

Biorę udział w kolejnym rozdaniu, tym razem u Yasminelli (KLIK!). Do wygrania są organiczne kosmetyki, więc nie mogłam się nie skusić :)

Nagroda główna:


Nagroda pocieszenia:

Was także zachęcam do wzięcia udziału :)

Rozdanie u Piękności Dnia

Witajcie!

Zachęcam Was do wzięcia udziału w rozdaniu na blogu Piękności Dnia (KLIK!), w którym można wygrać:
Tak, tak. Ten oto wspaniały GLAM zestaw :). Ja już się zgłosiłam, a Wy? :)

niedziela, 17 lipca 2011

One Lovely Blog Award

Już kilka dni temu zostałam nominowana przez  YoAnkę (KLIK!). Bardzo dziękuję za to wyróżnienie :*

Jak to działa?
- podziękowania i link blogera, który przyznał Wam tą nagrodę; skopiuj i wklej logo na swoim blogu; napisz o sobie siedem rzeczy;
- nominuj szesnaście innych cudownych blogerów (nie można nominować blogera, który Wam przyznał nagrodę);
- napisz im komentarz, by dowiedzieli się o nagrodzie i nominacji.
 
Zacznę od nominacji: widziałam, iż dużo dziewczyn już bawiło się w tą zabawę, więc nominuję wszystkie moje obserwatorki (i nie tylko), które jeszcze w niej nie uczestniczyły :) 
 
Siedem faktów o mnie:
1. Studiuję Ochronę Środowiska :)
2. Z moim K. jestem już ponad 5 lat.
3. Brzydzę się surowego mięsa i surowego ciasta.
4. Mam prawdziwego bzika na punkcie dodatków w zeberkę. I mojego ukochanego pluszaka, Zebrowskiego - prezentu od K. ;)
5. Mam kota na punkcie mojego kota :D
6. Pasjami kupuję kosmetyki pachnące kokosem :)
7. Boję się koni. Wiem, to dziwne ;)

Rozdanie u Panny Joanny

Witajcie!

Dziś kolejna notka o rozdaniu :). Jestem w weekend tak leniwa, że recenzji brak ;). Ale już jutro to nadrobię :)

A teraz zachęcam Was do wzięcia udziału w rozdaniu u Panny Joanny (KLIK!). Można wygrać masełko DUO z TBS! Dziś ostatni dzień konkursu, więc zgłaszajcie się szybciutko.

Buziaki! :*

piątek, 15 lipca 2011

Rozdanie u Charmain

Witajcie!

Na fali ostatniego szczęścia postanowiłam wziąć udział w rozdaniu na blogu Charmain (KLIK!). DO wygrania są:


Jak widać, nagrody są bardzo atrakcyjne :). Zachęcam Was, abyście także wzięły udział :)

czwartek, 14 lipca 2011

Wygrany konkurs

Ja dziś tylko tak na szybko ;). Biegnę się pochwalić, iż wygrałam konkurs na blogu http://dp-good-for-you.blogspot.com/

Jestem prze-szczęśliwa :). Na dodatek ja, gapa roku, przegapiłam notkę o wygranej. Dobrze, że zajrzałam tam dziś, bo by mi nagroda przepadła. Gdzie ja mam głowę, no gdzie???

Dziś wybieram się na całe 2 tygodnie do domu, trzeba czasem odwiedzić rodzinną "wieś" ;).

Pozdrawiam Was upalnie :*

środa, 13 lipca 2011

Wishlista

Witajcie!

Dziś, w ten słoneczny dzień, chciałabym zaprezentować Wam coś nowego - moją kosmetyczną wishlistę :). Nie została ona specjalnie stworzona, tworzę ją na bieżąco - w miarę potrzeb. Uważam, że to fajny pomysł. Inaczej chyba nigdy nie spamiętałabym, co chcę kupić :D. Oto ona:


·         Ściereczki muślinowe (The Body Shop) – 26 zł
·         Mydło organiczne kokosowe (Organique) – ok. 15 zł
·         Krem do rąk pomarańcza/rokitnik (Lavera) – 24,50 zł
·         Glinka z paczulą (Logona) – 26,90 zł
·         Pomadka Luminelle, kolor Melon (Yves Rocher) – 19,90 zł
·         Krem nawilżający, seria BeEco (Flos-Lek) – 32 zł
·         Hydrolat oczarowy
·         Żel pod prysznic Sweet Secret, kokos i banany (Farmona) – 12 zł
·         Zestaw Nail Tek II (Foundation + Intensive Therapy) - ok. 40 zł na allegro
·         Paletka cieni (SLEEK) – 28,90 zł
·         Krem do rąk z woskiem pszczelim (Anida) – 5 zł
·         Cienie (Hean) – 11,99 zł
·         Orzeźwiający krem przeciw niedoskonałościom (Sanoflore) – ok. 50 zł
Lista jak widać nie jest bardzo długa - staram się ograniczać ilość kosmetyków :)

A wy? Macie swoje wishlisty, czy po prostu "idziecie na żywioł"? Jestem ciekawa Waszych odpowiedzi :)

poniedziałek, 11 lipca 2011

Recenzja: The Secret Soap Store - Krem do rąk 20% masła Shea

Dziś chciałabym zamieścić recenzję kosmetyku, który męczę już od paru miesięcy i domęczyć go nie mogę :). Mowa o kremie marki The Secret Soap Store, zawierającym 20% masła Shea.

Co pisze producent:
Krem do rąk, dzięki wysokiej, 20% zawartości masła Shea, jest znakomitym kosmetykiem do pielęgnacji suchej i podrażnionej skóry rąk. Dodatkową jego zaletą jest delikatny, waniliowy zapach oraz ciekawe opakowanie: tuba o pojemności 70ml i kartonik z tekturki falistej.
Przeznaczenie: do pielęgnacji suchej i podrażnionej skóry.
Skład: Aqua, Shea Butter, Ceteareth-20, Cetearyl Alcohol, Glyceryl Stearate, Glicerin, Mineral Oil, Urea, D-panthenol, Acrylamide / Sodium Acrylate Copolymer, Trideceth-6, Tocopheryl Acetate, Ascorbyl Palmitate, Lecithin, Benzyl Alcohol, Methylchloroisothiazolinone, Methylisothiazolinone, Parfum.

Co myślę ja:
Zapach: okropny, okropny i jeszcze raz okropny! przypomina duszący budyń, fe :/
Konsystencja: bardzo gęsty, jasny krem, przypomina trochę pastę do zębów - tylko się nie lepi :). Dobrze się rozsmarowuje, średnio wchłania
Opakowanie: poręczna, miękka tubka. Łatwo wydobyć krem, pomimo jego gęstości. Tylko jedno zastrzeżenie - tubka wciąż mi się przewraca :D
Skład: Co prawda masło Shea faktycznie jest wysoko, ale dalej jest już tylko gorzej :/
Wydajność: wydajny, aż za bardzo :P
Działanie: krem nie nawilża. I to go dyskwalifikuje, bo nawilżanie jest jego głównym zadaniem. Jednak nie robi nic i jeszcze śmierdzi. Nie polecam. Jedyny plus to fajne opakowanie.

Cena: kilkanaście złotych/70 ml, więc sporo, a nie działa 



 Ogólna ocena: 1/6

Favikonka

Kochane!

Polecam Wam filmik zamieszczony przez Kosodrzewinę (KLIK!), a utworzony przez Jej Chłopaka. W tym krótkim filmiku wyjaśnił On, jak zmienić favikonkę na własną. I wiecie co? UDAŁO MI SIĘ :D. Mimo to, że jestem lewa ;). Jeszcze raz polecam, a Autorowi dziękuję :)

niedziela, 10 lipca 2011

Weekendowo

Witajcie!
Nie było mnie tu cały weekend, ponieważ byłam w domu bez swojego laptopa i tym samym zdjęć do nowych recenzji :). To był weekend z serii tych "ciężkich" - imprezowych ;). W końcu skończyła się sesja i trzeba było świętować. Ale już jutro wracam z nowymi recenzjami.

Życzę Wam miłego, słonecznego niedzielnego popołudnia :*

czwartek, 7 lipca 2011

Recenzja: Biochemia Urody - peeling bursztynowy

Witam!
Czas na zapowiadaną dziś recenzję. Tym razem będzie to peeling do twarzy "marki" Biochemia Urody.

Co pisze producent:
» Peeling, dzięki drobinom bursztynu, delikatnie złuszcza martwy naskórek, bez nadmiernego tarcia skóry.
»
Wyczuwalnie wygładza i zmiękcza skórę.
»
Działa antyseptycznie i oczyszczająco.
»
Drobiny bursztynu pocierane o skórę, działają energetyzująco, pobudzając metabolizm i dodając skórze blasku oraz poprawiając jej koloryt.
»
Dzięki obecności mąki owsianej i mleka w proszku peeling jednocześnie nawilża i łagodzi podrażnienia skóry.
»
Wysoce rozdrobniona, kosmetyczna mąka owsiana, nadaje peelingowi aksamitne odczucie podczas aplikacji na skórę.
Przeznaczenie: dla każdego typu cery, także dla skóry delikatnej; nie polecany w okresie silnych kuracji złuszczających
Skład: Avena Sativa (Oat) Kernel Flour (koloidalna mąka owsiana) , Amber Powder, Milk/Whey Powder (mleko krowie)

Co myślę ja:
Zapach: jakiś tam jest, ale peeling praktycznie nie ma zapachu, pachnie trochę mąką ;)
Konsystencja: drobno zmielony, beżowy proszek, czuć drobinki
Opakowanie: plastikowe, zakręcane opakowanie, trochę marne... ale dołączona jest łyżeczka do aplikacji :)
Skład: bardzo, bardzo przyjemny :)
Wydajność: wydajny, używam jednej łyżeczki na 1 raz
Działanie: peeling należy do tych, które trzeba zrobić samemu :). Mieszamy proszek z odrobiną wody (aby uzyskać konsystencję pasty) i masujemy twarz. Ja zostawiam jeszcze po tym na kilka minut jak maskę. Skóra po takim zabiegu jest naprawdę gładka i oczyszczona. Peeling jest jednak dosyć ostry, więc trzeba uważać :). Nie zauważyłam jednak "aksamitnego odczucia podczas aplikacji". Peeling nie rusza jednak moich wągrów na nosie, choć bardzo chciałabym, aby je zniwelował :(. Mimo to polecam :) 


Cena: 11,80 zł/38 g, jednak obecnie na stronie producenta jest inf, że jest to edycja limitowana - kiedyś nie była :/
Ogólna ocena: 5/6

Pożegnanie z masłem Yes to.

Zachęcona promocją w Sephorze, wybrałam się dziś po moje własne masło do ciała Yes to tomatoes. Ucieszona faktem, iż wygospodarowałam na nie 50 zł ze studenckiego budżetu, modliłam się, by w Bonarce jeszcze jakieś zostały ;). No i były. Leżały tam... I wtedy zadzwoniła do mnie qmpela z pomysłem babskiego wypadu do domku nad jeziorem w tą sobotą. I tak właśnie pożegnałam się z masełkiem, gdyż składamy się na domek właśnie po 50 zł :D.
Skłamałabym jednak, gdybym powiedziała, że żałuję. Kosmetyki to nic, w porównaniu do przyjaciół.

Pozdrawiam Was filozoficznie :)
Jeszcze dziś recenzja peelingu z Biochemii Urody :)

wtorek, 5 lipca 2011

Recenzja: Burt's Bees - Coconut Foot Creme

Witam!

Dziś chciałabym Wam przedstawić recenzję mojego ulubionego kremu do stóp. Pogoda się nad nami zlitowała, a słonko zaszczyciło nas swoją obecnością, więc udało mi się zrobić jakie takie zdjęcia :)

Co pisze producent:
This pampering natural foot cream combines coconut oil, lanolin and vegetable glycerin to revive and rejuvenate even the driest, most neglected feet. There's also a hint of natural rosemary and peppermint oils to refresh tired soles. 
W moim wolnym tłumaczeniu: Ten rozpieszczający naturalny krem do stóp łączy w sobie olej kokosowy, lanolinę i roślinną glicerynę, by odnowić i odmłodzić nawet najbardziej suche, zaniedbane stopy. Zawiera również szczyptę róży i olejek miętowy, by odświeżyć zmęczone stopy. 
Skład: glycerin, olea europaea (olive) fruit oil, avena sativa (oat) kernel flour, lanolin, fragrance, cocos nucifera (coconut) oil, quillaja saponaria (quillaja) bark extract, avena sativa (oat) kernel oil, tocopherol, rosmarinus officinalis (rosemary) leaf extract, glycine soja (soybean) oil, canola oil, butylphenyl methylpropional, coumarin, limonene, linalool. 

Co myślę ja: 
Zapach: krem pachnie mocno kokosem i miętą. Zapach ten nie każdemu może przypaść do gustu, jednak ja bardzo go lubię :)
Konsystencja: gęsta, nawet bardzo. Mi najbardziej przypomina... miód :). Tak, tak. Jakbym smarowała stopy miodem, bardzo smakowicie ;). Zresztą pasuje to do nazwy marki :)))
Opakowanie: tubka, łatwo wydobyć z niej kremik
Skład: przyjazny; producent dodatkowo zapewnia, iż 99,51% składników ma pochodzenie naturalne, produkty Burt's Bees nie są testowane na zwierzętach, brak parabenów
Wydajność: wydajny, gęsta i tłusta konsystencja sprawia, iż niewiele trzeba, by wysmarować stópki
Działanie: jak dla mnie cudowne! Mam naprawdę suchą, pękającą skórę na stopach... a raczej miałam :). Ten krem ją odżywił i natłuścił, a po łuszczącej się skórze nie ma śladu. Teraz jest miękka i odżywiona. Zdecydowanie mój KWC wśród kremów do stóp :)


 Cena: i tu rodzi się problem - kosmetyki Burt's Bees nie są dostępne w Polsce, ja swój kupiłam w TK Maxx w cenie 19,99/120g. Producent na swojej stronie podaje cenę 9$.



Ogólna ocena: 6/6